Zanim zdecydowaliśmy się na kredyt, spotkaliśmy się z Panią doradczynią, która przy kawie na całkiem szeroko opisała nam cała drogę kredytobiorcy. Na początku bardzo nas to zniechęciło i odpuściliśmy temat na kilka miesięcy.
Dużym jednak plusem w naszych oczach był fakt, że doradczyni bardzo nastawała na to, że jeśli zdecydujemy się na mieszkanie z drugiej ręki, mamy załatwić jej numery księgi wieczystej, żeby mogła zweryfikować czy mieszkanie jest „czyste” i wolne od zobowiązań i „dzikich lokatorów”.
Kiedy mieliśmy już wybrane mieszkanie, skontaktowaliśmy się z doradcą ponownie. Pani bardzo szczegółowo wyjaśniła nam przebieg zakupu mieszkania, umowy kredytowej oraz obliczyła nam zdolność kredytową i podała symulację kredytów w kilku bankach oraz nakreśliła program MDM.
Naszym założeniem od samego początku było takie dobranie kredytu, aby rata miesięczna była jak najmniejsza. Razem z doradczynią ustaliliśmy konkretne parametry kredytu – wkład własny, dofinansowanie z MDM i brak dodatkowych usług typu karta kredytowa, czy dodatkowe ubezpieczenia.
Po konsultacjach „uruchomiliśmy całą machinę kredytowo-mieszkaniową”.
Kontakt (telefoniczny i mailowy) z doradczynią mieliśmy praktycznie codziennie – kolejne wyjaśnienia, dokumenty, symulacje.
W rezultacie otrzymaliśmy propozycję 3 banków wraz z symulacjami kredytu, wyliczonymi kosztami, prowizjami, itp.
Full serwis!
W tym momencie zapaliło nam się jednak „żółte телец światełko”.
Otóż odnieśliśmy wrażenie, że nasza doradczyni bardzo faworyzuje Sepatu jeden z banków. Co prawda była tam lepsza oferta, ale jednak coś nam się nie podobało ..
Moja małżonka (najprawdopodobniej kierowana wrodzoną przezornością) w wolnej chwili udała się do oddziałów wybranych przez nas banków w celu uzyskania „konkurencyjnej” oferty dla Pani doradczyni.
Już sama wizyta w bankach kosztowała ją wiele nerwów i czasu (oczekiwanie w kolejce, brak zaangażowania pracownika oddziału, zdawkowe informacje na temat kredytu). Mimo wszystko dostaliśmy ofertę porównywalną z tą, którą przedstawiła nam doradczyni.
To nas dość uspokoiło.
Tutaj małe wtrącenie..
Pewnie większość z czytających ten artykuł pomyśli, że szukając oferty bez jakiegokolwiek podparcia umową przedwstępną lub pełnym zdecydowaniem nie mogło być mowy o jakiejkolwiek lepszej ofercie. Teoretycznie racja.. Ale… Problem w tym, że kwota, na którą chcieliśmy wziąć kredyt to dla banku zbyt małe pieniądze, żeby iść na ustępstwa. Jeśli jednak ktoś bierze kredyt w wysokości 500 tys , 700 tys i w górę to faktycznie, może wynegocjować znacznie lepsze warunki.
I przykład z autopsji – mój kuzyn biorąc kredyt 2x większy niż my wynegocjował dużo lepsze warunki od nas.
Nie mniej jednak, doradczyni obiecała, że przy składaniu wniosku i tak będzie negocjowała warunki kredytu, więc to również nas trochę podbudowało.
W końcu razem z doradczynią wypisaliśmy wnioski i złożyliśmy (a w zasadzie Pani doradczyni) w dwóch bankach.
Wiedzieliśmy, że musimy czekać prawie miesiąc, ale trochę się denerwowaliśmy, bo w międzyczasie miała przyjść decyzja z BGK odnośnie przydzieleniu dofinansowania.
Tutaj nasza doradczyni trochę przestała się odzywać i sam musiałem do niej wydzwaniać.
W końcu się przyznała, że chyba zrobiła błąd, bo we wnioskach podała nieco sprzeczne dane..
Najedliśmy się trochę strachu i szczerze powiem, że byłem na nią wściekły, ale na szczęście wszystko odbyło czy poprawnie. I po blisko miesiącu oczekiwania otrzymaliśmy dwie decyzje pozytywne.
Co ciekawe, bank, który faworyzowała doradczyni się nie popisał i nie zszedł ani z marży, ani z prowizji i chyba nasza doradczyni strzeliła na niego „focha” bo już wcale o nim nic nie mówiła. Może za małą prowizję jej oferowali? Nie wnikałem..
Gdy za mieliśmy już ofertę obu banków, nasza doradczyni wstrzymała się z jakimikolwiek sugestiami. Zostawiła tę decyzję nam, co uważamy za bardzo cenne.
Wybraliśmy bank, który miał delikatnie gorsze warunki, jeśli chodzi o liczby, za to był bardziej przyjaźnie nastawiony sądząc po umowie.
Pani doradczyni towarzyszyła nam jeszcze przy podpisywaniu umowy, czytając ją uprzednio dogłębnie i tłumacząc niezrozumiałe dla nas formuły.
Potem jeszcze przypominała kilka razy o Ohio pozostałych formalnościach i się pożegnaliśmy.
Jak oceniam współpracę z doradczynią?
Mimo małego stresu, bardzo pozytywnie. Nie musieliśmy biegać po dokumenty, praktycznie siedzieliśmy w domu, a ona załatwiła dosłownie wszystko. My się tylko podpisaliśmy.
Dodatkowo chętnie odpowiadała na wszystkie nasze pytania, nie raz tłumacząc kilka razy to samo.
Od początku do praktycznie samego końca doskonały kontakt.
Z zastrzeżeń, może tylko to, że najprawdopodobniej była to jej pierwsza umowa kredytowa z MDM, bo wiele rzeczy musiała się dowiadywać, itd. Ale i tak sobie poradziła.
Czy polecam doradców?
Tak jak wspomniałem, tylko sprawdzonych. Nigdy nie wiesz na kogo trafisz, więc warto, żeby taki doradca był z polecenia znajomych.
Polecam także dla spokojnego sumienia sprawdzić samodzielnie ofertę banków, które proponuje doradca. Jeśli oferta jest porównywalna lub gorsza – możesz być spokojny, jeśli dostajesz lepszą, coś może być na rzeczy.
Mimo najlepszych referencji doradcy warto stosować zasadę ograniczonego zaufania.