Tym razem trochę luźniejszy temat. Chciałam Wam opowiedzieć jak wyglądał proces decyzyjny w sprawie kupna mieszkania w naszym przypadku.
Pierwsze przebłyski o kupnie mieszkania mieliśmy jeszcze przed ślubem. Bardzo fajnym wydawała się wtedy możliwość wprowadzki do nowego i w dodatku własnego domu. Byłoby idealnie w taki sposób rozpocząć ten nowy etap w życiu. Na szczęście temat upadł. Mówię na szczęście, bo teraz z perspektywy czasu wiem, ile czasu i nerwów potrzeba na to przedsięwzięcie. A przecież z przygotowaniem do ślub zawirowań jest wcale nie mniej:) Pogodzić obie rzeczy – teraz mówię zdecydowanie NIE.
W każdym razie już przed ślubem wzięliśmy (co najmniej dwukrotnie) udział w Targach Mieszkań i Domów w Poznaniu organizowanych przez Nowy Adres.
Jest to wydarzenie naprawdę warte uwagi dla wszystkich szukających mieszkania. W jednym miejscu można bowiem porównać oferty bardzo wielu deweloperów w okolicy, a nawet skorzystać z promocji. Bardzo fajnie się tego wszystkiego słuchało i oglądało. Zawsze przynosiliśmy mnóstwo ulotek, planów mieszkań, katalogów. Jednocześnie jednak przerażały nas ceny…
Jedną z pierwszym czynności jaką zrobiliśmy w kierunku kupna mieszkania było również sprawdzenie naszej zdolności kredytowej. Abyśmy wiedzieli czy i na jaką kwotę możemy sobie pozwolić. W banku zaczerpnęliśmy również wiedzy jak mniej więcej kwota kredytu przekłada się na ratę. Takie informacje dały nam obraz czego w ogóle możemy szukać, dlatego wszystkim również polecam od tego zacząć:)
Po ślubie zaczęliśmy już poważniej myśleć o własnym mieszkaniu, bo wiadomo jak się mieszka na wynajmowanym i płaci tyle pieniędzy obcej osobie. Spotkaliśmy się z doradcą kredytowym (poleconym przez znajomych). Celem tego spotkania było już bardziej szczegółowe omówienie kwestii kredytu – z czym to się wszystko je:) Jak już pisaliśmy w jednym z wcześniejszych postów, po tym spotkaniu byliśmy przerażeni. O wielu rzeczach (takich jak np. koszty okołokredytowe, prowizja za wcześniejszą spłatę kredytu, już nie mówiąc o pojęciach typowo bankowych) w ogóle nie wiedzieliśmy. Te wszystkie informacje nas przytłoczyły do tego stopnia, że zawiesiliśmy szukanie mieszkania.
Jakiś czas musiał minąć, abyśmy podjęli temat na nowo. Tym razem bodźcem było spotkanie z pośrednikiem nieruchomości (był to mąż znajomej naszych rodziców). Od niego dowiedzieliśmy się dużo w kwestii mieszkań na rynku wtórnym. Tutaj też największą bolączka okazały się koszty.
Zdaliśmy sobie sprawę, że bez względu na to, czy zdecydujemy się na rynek pierwotny czy wtórny, te koszty będą i albo musimy się z tym pogodzić, albo dalej wynajmować… Druga opcja odpadała.
Po kolejnych targach mieszkaniowych zdecydowaliśmy się a obejrzenie kilku mieszkań. Bo przecież to nic nie kosztuje. No i obejrzeliśmy. Nic jednak nie podpasowało: alb za drogie, albo układ mieszkania w ogóle nie do przyjęcia, albo lokalizacja, albo brak balkonu. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze inne zdanie jakie mieliśmy z mężem w wielu kwestiach. To też utrudnia wybór właściwego mieszkania, bo przecież mamy oboje być zadowoleni.
W dalszym etapie poszukiwań, postanowiliśmy rozejrzeć się w mieszkaniach używanych. Na plus takich bardzo przemawiało to, że można się wprowadzić od razu, i powoli sobie remontować. Przede wszystkim przeglądaliśmy oferty w internecie.
Jedno z pierwszym obejrzanych mieszkań zrobiło na nas duże wrażenie, do tego stopnia, że rozważaliśmy jego zakup. Dobra lokalizacja, stosunkowo nowy blok, 3 pokoje, a taka opcja nam najbardziej odpowiadała. Rozpoczęliśmy rozmowy z pośrednikiem nieruchomości i naszą doradczynią. Po kilku dniach udaliśmy się na ponowne oglądanie mieszkania, a także w celu ustalenia ostatecznej ceny (wystawiona bowiem pierwotnie wydawała się dość spora). Tym razem nie było już tak kolorowo. Oboje zauważyliśmy dziury w ścianie, brak listew, toaleta w opłakanym stanie. I pomyśleć, że za pierwszym razem wszystko wyglądało pięknie:) Jak widać, nie można w tej kwestii się spieszyć i taką decyzję dokładnie przemyśleć i przekalkulować. Jednogłośnie z mężem stwierdziliśmy, że odpuszczamy.
Szukaliśmy dalej. Zainteresowało mnie mieszkanie pod klucz w dość przystępnej cenie. Okazało się, że dewelopera kojarzymy, a obok bloków niejednokrotnie przejeżdżaliśmy. Czym prędzej umówiliśmy się na spotkanie. Było idealnie. 3 pokoje za kwotę na którą mogliśmy sobie pozwolić. Byliśmy już prawie pewni. Oczywiście wcześniej radziliśmy się rodziców i rodziny. I zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie lepiej będzie kupić tego mieszkania w stanie deweloperskim.
Tak się akurat złożyło, że do końca miesiąca była promocja: przy zakupie mieszkania 3-pokojowego, miejsce w hali garażowej gratis. To nas zmotywowało do podjęcia decyzji. I tak też się stało.
Taką decyzję podjęliśmy około 9 miesięcy temu. Jak ten czas szybko upłynął. Dzisiaj siedzę we własnym mieszkaniu, w salonie przy własnym stole i piszę bloga. I jestem bardzo szczęśliwa z decyzji jaką wtedy podjęliśmy:)